Jak już Wiecie jestem z zamiłowania podróżniczką. Uwielbiam
poznawać nowe kraje, obyczaje i religie. Praktycznie z każdej podróży przywożę
jakieś pamiątki. Kilka dni temu postanowiłam się z nimi rozprawić. Zazwyczaj
mam tak, że zainspirowana jakimś krajem natychmiast staram się przekształcić
swoje wnętrza. A to w salonie ląduje jakiś bożek, a to w kuchni włoskim
zwyczajem stawiam doniczki z ziołami, a to zmieniam narzutę na łóżko.
Wszystkich tych pamiątek jest naprawdę sporo, a w moim domu zapanował istny
rozgardiasz. Wzięłam przysłowiowego „byka za rogi” i postarałam się wybrać
najważniejsze przedmioty. Reszta wylądowała w kartonach w garażu. Trudno było
mi się z tym rozstać, ale na pewno jeszcze kiedyś wrócę po te przedmioty.
I tak pamiątką której nie mogłam się pozbyć była figurka
Buddy. Prawda, że piękna? Zdecydowałam się ją postawić na szafce nocnej w
sypialni.
W sypialni wylądował także obraz, co prawda nie jest to
pamiątka z podróży. Ale ten pejzaż bardzo mnie uspokaja i pasuje do reszty
wnętrza.
Maska będąca pamiątką z Wenecji, zawisła na ścianie w
salonie.
Muszle z Grecji i Hiszpanii tworzą całkiem ładną kompozycję
w łazience.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz